W tym tygodniu bez Minta nawet nie planowałam wychodzić z domu. W dniach 15-20 września odbywał się 39. Festiwal Filmowy w Gdyni.
Kolejny rok z rzędu miałam możliwość i przyjemność współpracy z Organizatorami. W pracy potrzebna byłam już 14 września, czyli dzień przed Wielkim Otwarciem. Codziennie o 9 rano musiałam pojawić się już w Teatrze Muzycznym. Pracowałam do późnego wieczora, a że Festiwal kocham z całego serca, chciałam „wycisnąć z niego ostatnie soki”. Wobec tego chodziłam na projekcje nawet o 22, żeby zobaczyć chociaż kilka z nich. Każdy dzień był bardzo długi i natężony – do domu wracałam w środku nocy, a chwilę później już dzwonił budzik do pracy… I tak dzień w dzień. Musiałam wykorzystać każdą możliwą chwilę na sen, dlatego też codziennie do Centrum jeździłam i wracałam z Mintem Creme.
Pierwszego dnia w wielkim pośpiechu, żeby być na czas, rozglądałam się za stojakami – najbliższe znalazłam przy Muzeum Miasta Gdyni. Wiedziałam, że rower będzie tam stał cały dzień, toteż wychodziłam w przerwach zerkać na niego czy nic się nie stało. Było to jednak nieco uciążliwe, dlatego następnego dnia przyjechałam odrobinę wcześniej i rozejrzałam się za czymś bliżej, żeby mieć go na oku. Niestety bezpośrednio pod Teatrem niczego nie znalazłam, więc przypięłam go tuż obok wejścia bocznego, do metalowego płotu (od strony budowy Szkoły Filmowej). Miejsce idealne, bo niewiele ludzi się tam kręciło i nieszczególnie rzucał się w oczy. Pomyślałam, że w kryzysowej sytuacji (np. gdyby padało), wprowadzę go do recepcji Teatru, bądź magazynu. W każdym razie, na pewno jakoś byśmy sobie poradzili.
I tak szybko minęło 6 świetnych, letnio-jesiennych, festiwalowych dni!